SHOW MUST GO ON! Relacja z Mistrzostw Polski Make-Up Talent Show By Olaf Tabaczyński

Hej :o)
Skłamałabym pisząc, że emocje już opadły. Dopiero teraz czuję się w miarę dobrze i na tyle przytomna, że mogę wszystko spokojnie przeanalizować. Po tytule wiecie czym będę pisać. Przedstawię Wam moje emocje i odczucia, opiszę przygotowania i to jak przygotowywałam się do Mistrzostw, oraz dlaczego wybrałam taką a nie inną stylizację oraz makijaż. A paru rzeczy po prostu nie napiszę ;o) Zaczynamy!


Pamiętam jak będąc w zeszłym roku na targach z marką Affect byłam obejrzeć zmagania makijażystów na tych Mistrzostwach. Ależ byłam zła, że nie zdążyłam ze swoją pracą! Od tamtej pory obiecałam sobie, że będą zgłaszać się na wszystkie! Bo pamiętajcie - dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą (tak se to ciągle powtarzam ;o) ) No i tym razem nie odpuściłam! ;o)


Tematem tegorocznych Mistrzostw było Moulin Rogue i do tego tematu też się przygotowałam. Po jakimś czasie temat został zmieniony na Variete. Jakoś się tym nie przejęłam, ponieważ wysłałam już swoją pracę, a i tak wątpiłam w to, że się zakwalifikuję, więc... No ale się dostałam! :o) Czy się wtedy denerwowałam? Nie. Czy denerwowałam się dzień przed? Nie. Czy denerwowałam się rano tuż przed? I to jeszcze jak! Na szczęście mój dream team był niezawodny! Znosili moje rewolucje żołądkowe, moje kurwowanie na wszytko (dosłownie na wszystko) panikę, a później otępienie i brak kontaktu ze mną :oD To jak oni to znosili i byli spokojni, to do tej pory nie wierzę! :oD


Przejdę do najważniejszego, czyli stylizacji i makijażu. Obejrzałam wszystkie Moulin Rouge, filmy starsze i nowsze, kabaret Moulin Rouge prosto z Paryża. Czytałam kiedy i jak powstał ten kabaret, kto tam występował i jak on się rozwijał z biegiem czasu. Ale ja totalnie zakochałam się w Nicole Kidman, która grała główną rolę Satine w  filmie Moulin Rouge! z 2001 roku. Szczególnie utkwiła mi scena, kiedy pierwszy raz spotyka się z Christianem, którego grał Ewan McGregor biorąc go za kogoś innego. Obejrzyjcie sobie tą scenę, a zrozumiecie ;o)


Oczywiście nie chciałam zerżnąć od A do Z stylizacji, ale się nią zainspirować. Pierwsze w głowie pojawiła mi się modelka. Od razu wiedziałam, że to będzie Patrycja. Poznałam ją, kiedy wykonywałam makijaże dla Miss w zeszłym roku. To jak ona się porusza! I ten jej uśmieszek! No nie mogłam wybrać nikogo innego! Przyszedł czas na stylizacje. Wiedziałam, że chcę obcisłą czarną sukienkę z rozcięciem, tak aby było widać pończochy kabaretki. Do tego czerwona biżuteria i czarne klasyczne szpilki. No i cylinder! Obowiązkowo cylinder! Nic więcej nie potrzebowałam. Klasyka i seksapil w czystej postaci! 


Makijaż również w mojej głowie pojawił się bardzo szybko. Miało to być kocie oko, w macie do tego czerwone usta. Elementem dodatkowym miał być róż, w sporej ilości na policzkach i skroniach. I już! ;o) Z jednej strony miałam nadzieję, że klasyka sama w sobie się obroni i że nie zgubię się w piórach i cekinach. Najbardziej się przestraszyłam, kiedy Pan Pablo, jeden z jurorów, patrząc na moją pracę, coś mówił, a ja usłyszałam tylko 'and simple'. Myślę, sobie, no to po mnie! Okazało się, że powiedział o mojej pracy 'klasyczna, seksowna, prosta'. A o to mi właśnie chodziło! O prostą, klasyczną elegancję, seksowną elegancję. Więc tutaj mi się udało ;o)


Kolejny zawał nastąpił u mnie, kiedy Pani Anna pochwaliła jedną ze stylizacji, a że jako jedyna miałam 'skromną' stylizację, to pomyślałam, że już po mnie... A tu wychodzi moja Patrycja a Pani Ania mówi, że gratuluję, że można wykonać seksowną, klasyczna stylizację i wciąż w klimacie kabaretu. No wtedy mi się łezka polała. Tutaj odniosłam swój mały sukces, ponieważ jurorzy zobaczyli w mojej pracy dokładnie to, co chciałam żeby zostało zobaczone.


Jedyne o co się modliłam, to żeby mi nic nie spadło, żeby mi pędzle z pasa nie wyleciały, żeby mi z nerwów się jakieś przekleńtwo w trakcie malowania nie wyrwało :oD A no i żebym nie wylosowała stanowiska zaraz z skraju, przy gapiach. Oczywiście co? Wylosowałam to miejsce, ale cieszyłam się, bo za sobą miałam ścianę, a nie tak jak inne finalistki drugą finalistkę. Moja radość nie trwała długo, bo pomiędzy ścianą a tą szarfą co nas odgradzała (kurcze, wiecie o co mi chodzi, wyleciało mi słowo z głowy) przeciskali się ludzie i stali za mną.  Gdyby jeszcze stali, ale oni jedli, mlaskali, przeciskali się z torbami, chcieli nawet wleź między uczestników! Ale to nic, jedna z Pań non stop darła się do jednej  uczestniczek 'Blenduj te oczy!' 'Masz jeszcze 20 minut!' 'Doklej to!' Do tego tak żuła gumę, że widziałam jej migdałki... No cóż, z moim szczęściem już tak jest. 


Powiem Wam, że jak już zeszłam ze sceny, to byłam tak wykończona, że marzyłam tylko o gorącej herbacie i łóżku! Ja nie wiem, czy tylko mnie tak stres zeżarł i tak na mnie działał, czy na innych też ale byli twardsi? Nie wiem, ale jak zeszłam ze sceny, to polazłam od razu do samochodu, jak zombi! Trochę żałuję, bo mogłam podejść do jurorów i zapytać co było nie tak z moją pracą (no bo w końcu nie wygrałam ;o)) nie dlatego żeby się kłócić czy coś, ale wiedziałabym gdzie popełniłam błędy i pozbyłam się ich przy kolejnych Mistrzostwach. No ale już na to za późno, więc nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.


Naprawdę cieszę się, że udało mi się zakwalifikować, jest to dla mnie ogromne wyróżnienie. Czy mi trochę smutno? No pewnie, chyba jak każdej z uczestniczek, która nie stanęła na podium. Ale jestem z siebie dumna, bo jako jedyna zrobiłam taką stylizację i makijaż, nie dałam się porwać pióropuszom, brokatowi i goliźnie. Tym razem klasyka się nie obroniła, ale ja pomimo tego, że przez moment zastanawiałam się czy jest to warte tych nerwów, które musiałam odchorować, stwierdziłam, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa! Show must go on!









 
 















Moja Patrycja na scenie! <3


I moja Patrycja na zdjęciach, które wysłałam w zgłoszeniu. Tutaj jedynie trochę przyciemniłam zdjęcie, żebyście mogły zobaczyć, jak mocny był ten makijaż.




Chciałam bardzo podziękować jurorom, za możliwość bycia tam i spróbowania swoich sił. Dziękuję mojej modelce Patrycji, która użyczyła mi nie tylko swojej twarzy i jak by nie było ciała ;o) ale też ogromnego wsparcia dawki luzu, który wyrównywał odrobinę poziom mojego stresu. Dziękuję moje przyjaciółce Justynce i małżonkowi mojemu Maciejowi, że ze mną tam byliście! I tym którzy do mnie pisali i dzwonili Beatce z bloga Blondlove, bratowej Madzi, przyjaciółce Martynce i Dorotce. I Wa, dziękuję! Za kciuki i wiadomości! <3


J.


4 komentarze:

JOANNA DOBOSZ
Make up
Copyright © 2016 Joanna Dobosz Make Up , Blogger