ENDORFINY, ENDORFINY - Seria pielęgnacyjna Endorfinium Aroma 30+ od marki Perfecta.

ENDORFINY, ENDORFINY - Seria pielęgnacyjna Endorfinium Aroma 30+ od marki Perfecta.
Hej :o)
Dawno nie było nic o pielęgnacji! I tak jak na tych okropnych upałach nawet przez myśl mi nie przejdzie smarowanie się balsamem (no ok, po depilacji tego kroku nie pomijam), to o pielęgnacji nie zapomnę chyba nigdy! Znacie mnie już trochę i wiecie, że uwielbiam wszelakie mazidła do twarzy, ale tez nie szaleję za tym, aby było to kosmetyki mega drogie.
Markę Perfecta poznałam już bardzo dawno temu. Kosmetyków tej marki z zamiłowaniem używała i używa nadal moja mama. A teraz i ja! :o)


Seria jakiej teraz używam, a raczej już kończę, bo naprawdę długo ją testuję, to Endorfinium Aroma - Stress Control i uwaga, uwaga! 30+! Tak, nadejszła ta wjekopomna chwiłła... No cóż, młodsza już nie będę ale mogę sprawić, że moja skóra będzie w doskonałej kondycji i nie zdradzi mojego wieku :oD

No to po kolei. I na dzień i na noc używam kremu Perfecta Endorfinium Aroma, Krem na dzień i na noc, 30+. Krem zamknięty jest w szklanym, ciężkim słoiczku z białą zakrętką. Naszą uwagę zwraca intensywny różowy kolor słoiczka. 

 Konsystencja jest lekka ale treściwa, krem wchłania się prawie całkowicie, ale pozostawia na skórze przyjemną cienką warstwę. Na noc  mi to kompletnie nie przeszkadza, na dzień również, dzięki temu makijaż/ podkład lepiej się przykleja.

Krem ma za zadanie relaksować naszą skórę przez co ją rozluźniać i likwidować zmarszczki. Działa oczywiście anti-aging, cudownie nawilża i natłuszcza skórę. Lawenda w składzie ma działać nie tylko na naszą skórę i na zmysły. Ja uwielbiam jego działanie, przez to właśnie, że moja skóra po jego użyciu jest nawilżona i ukojona. Natomiast na początku zapach nie specjalnie mi się podobał i bardziej kojarzył z męskimi perfumami. Natomiast do wszystkiego można się przyzwyczaić i już po kilku użyciach zapach nie stanowił dla mnie problemu.


Kiedy wiedziałam, że będę w danym dniu robiła sobie makijaż, nakładałam dodatkowo pod krem Endorfinium Aroma Primer nr 1 - Hiper-Nawilżenie Wygładzenie - Stress Control Intense. Nazwa niezła, co nie? ;o) W sumie to później z przyzwyczajenia nakładałam go codziennie. Kosmetyk ten jest o konsystencji wody, zamknięty w przezroczystym, podłużnym i plastikowym opakowaniu. Zapach jest identyczny jak kremu do twarzy, więc nic tutaj się dodatkowo nie gryzie ze sobą.
Primer pięknie wygładza skórę i pozostawia ją nawilżoną i taką rozpromienioną. Pozostawia odrobinę lepką warstwę tak jak i krem, ale tworzą duet idealny. Tego produktu mamy 110ml i jest o bardzo wydajny.



Ostatni produkt z serii który znalazł się w moich zbiorach Booster, którego używamy na noc. możemy go użyć zamiast kremu albo w duecie. Jak się pewnie domyślacie, ja używałam go w ducie. Używałam, ponieważ już mi się skończył :( Ma on 15ml a ja go sobie nie żałowałam ;o) Zapach taki sam, konsystencja półpłynna. Nakładamy go z pipetki. Daje on nam takiego porządnego kopa. Uwierzcie mi, ja po użyciu duetu Krem+Booster rano nie mogłam się napatrzeć jak wygląda moja skóra.



Cała seria Endorfinium Aroma niesamowicie przypadła mi do gustu! Uwielbiam treściwe kosmetyki, które mega nawilżają moją skórę, działają na nią antystresowo i już teraz przede wszystkim przeciwzmarszczkowo! Te kosmetyki dają mi to wszystko! Jeżeli coś miałabym zmienić to zapach, ale jak już pisałam wyżej, przyzwyczaiłam się do niego.

Ceny też są naprawdę spoko. Za krem zapłacimy 31,99zł, za Primer 27,99zł,a za Booster 29,99zł.


A jakie są Wasze hity w pielęgnacji?


J.


JUST A GLOW! Cudowne rozświetlacze od Sensique + nowe odcienie błyszczyków tej marki.

JUST A GLOW! Cudowne rozświetlacze od Sensique + nowe odcienie błyszczyków tej marki.
Hej :o)
Nie wiem jak u Was, ale u mnie sierpień to wyjątkowo pracowity miesiąc. Przez to odrobinę mniej mnie tutaj, ale też i na YT czy FB. Ale najbardziej intensywny miesiąc w roku pomalutku dobiega końca, więc spokojnie wracam do skrobania czegoś tutaj jak i kręcenia filmików na mój kanał. A tak a pro po, subskrybujecie już mój kanał na YouTube? Jeżeli nie, to serdecznie Was zapraszam ==>==>KLIK Ale przechodzimy do recenzji cudownych perełek, czyli rozświetlaczy od marki Sensique.


Rozświetlacze są dwa. Sypki  Highlighting Loose Powder - Puder Rozświetlający oraz w kamieniu Puder Rozświetlający - Highlighting Powder. Skupmy się najpierw na moim totalnym ulubieńcu, czyli tym kosmetyku w kamieniu.

Produkt zamknięty jest w plastikowym, przezroczystym i okrągłym opakowaniu. Napisy i wstawki są srebrne lub czarne. Wygląd jest bardzo minimalistyczny estetyczny, ale nie powiem, żebym nie chciała, by samo opakowanie było ciut lepsze. Nic się z nim nie dzieje, nie pęka, zamyka si otwiera bez zarzutu, żeby nie było. Ale to takie tylko czepianie się, bo umówmy się, że najważniejsze jest to co jest w środku, a to jest tam jest, jest boooskie! No i za cenę 15,99zł to już w ogóle petarda!



Rozświetlacza w opakowaniu mamy 7g więc jest to standardowa pojemność. Natomiast sam kosmetyk bardzo szybko się nam skończy, jeżeli nie będziemy z nim pracować delikatnie. Jest niezwykle miałki i przez co lubi się nabierać zbyt dużą ilością na pędzel. Ale uwierzcie mi, to jest nic! Bo to jaki on daje efekt, to jest po prostu obłęd! Sam Daniel Sobieśniewski, który tworzył ten kosmetyk dla marki Sensique pokazał porównanie tego właśnie rozświetlacza do rozświetlacza od ABH Amrezy. I wiecie co? Są identyczne! A o różnicy w cenie nawet nie będę pisać! Jakby co to wbijajcie na Instagrama Daniela, tam się dzieją cuda ;o)


A kolor? W opakowaniu złoty, raczej ciepły. Na skórze i ciepły i zimny, wszystko w zależności od padania światła i koloru skóry osoby, która go nosi. A efekt? Nieziemski! Piękna tafla wody, szkła sama szukam odpowiedniego porównania! Jest naprawdę niesamowity i będzie czymś idealnym dla tych z Was, które kochają błysk ;o) Jeżeli natomiast kolor Wam się podoba ale wolicie bardziej subtelny efekt, to polecam delikatnie wymieszać go z pudrem transparentnym.
Kupicie go w Drogeriach Natura oraz na stronie internetowej Drogerii ==>==>KLIK



A teraz czas na sypkiego brata :o) Powiem Wam szczerze, że kiedy weszłam do drogerii, to nie zwróciłam uwagi na mojego ulubieńca w kamieniu, tylko właśnie na ten rozświetlacz w wersji sypkiej. Dlaczego? Nie wiem :oD Może wtedy szukałam czegoś typowo do dekoltu? Nie ważne, bo i tak nie żałuję!

Kosmetyk jest zamknięty w plastikowym i przezroczystym słoiczku, nakrętka jest miała, napisy z góry srebrne a z dołu czarne. W środku znajduje się 10g produktu. I w tym przypadku opakowanie jest minimalistyczne ale i solidne. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż niechcący się zakręcić słoiczek z sypkim produktem! Tutaj tego problemu nie mamy.


Sypka wersja rozświetlacza od marki Sensique jest odrobinę cieplejsza, zawiera złote drobinki. A blask jaki daje mieni się na złoto, a ja tam też widzę odrobinkę brzoskwini czy różowego złota, a delikatne błyski srebra też się znajdą.

Sitko ma dosyć duże otwory, ale kosmetyk nie rozsypuje się jakoś strasznie. Zawsze możecie nie do końca odklejać to zabezpieczenie. Ja oczywiście to robię i później jest jak jest jak spadnie albo cuś :o) Cena tego cudeńka to 16,99 i możecie go kupić stacjonarnie w drogeriach ale zamówić O TU!



A tak prezentują się słocze rozświetlaczy. Po lewej sypki, po prawej w kamieniu.


Ale że błysku nigdy dość, to chciałam Wam jeszcze szybciutko pokazać 4 odcienie błyszczków od Sensique z serii Ultra Shiny  Lips. Napiszę wam tu szczerze, ze owszem, kocham matowe pomadki, ale na co dzień wybieram właśnie błyszczyki! Są wygodne w aplikacji, mogę je nałożyć nawet ''na ślepo'', nie wysuszają ust ale sprawiają, że wyglądają one smakowicie ;o)

Wiadomo, błyszczyki to nie są najtrwalsze kosmetyki, ale na co dzień, jak dla mnie, są idealne. Szczególnie teraz, kiedy praktycznie w ogóle się nie maluję a jak już to króluje u mnie makeup no makeup. Te od Sensique są bardzo komfortowe w noszeniu i przyjemnie nawilżają usta. Pięknie pachną a aplikator jest precyzyjną gąbeczką.

Ja mam 4 kolory, od lewej:
107 Icy Pink
108 Magic Sparkle (mój ulubiony!)
109 Nude Dream (drugi mój ulubiony!)
111 Russet

I to wsio na dzisiaj! :o) Mam nadzieję, ze post będzie dla Was przydatny!

Koniecznie dajcie mi znać jak podobają się Wam dzisiaj opisywane kosmetyki i czy tak jak ja, lubicie błysk ;o)

J.




KOLOROWA FANTAZJA - jedna twarz, dwa makijaże + recenzja pigmentów od KOBO Professional Fantasy Pure Pigments

KOLOROWA FANTAZJA - jedna twarz, dwa makijaże + recenzja pigmentów od KOBO Professional Fantasy Pure Pigments
Cześć :o)
Mam dzisiaj dla Wa aż dwa makijaże! To znaczy makijaże oczu :o)Chciałam Wam pokazać jak najwięcej kolorów pigmentów od KOBO Professional, więc zdecydowałam, że makijaż oczu będzie się różnił między sobą. Jestem ogromnie ciekawa, które oczko spodoba się Wam bardziej!
Marka KOBO Professional wypuściła kilka nowych pigmentów z serii FANTASY Pure Pigment, a jak wiecie, ja pigmenty uwielbiam!



103 Kaleidoscope to dosyć grubo zmielony pigment, prawie jak brokat. Jego podstawą jest biel, ale mieni się on na fioletowo, niebiesko i srebrno. Fajny efekt daje nałożony na cień, wtedy z automatu wybijają się konkretne kolory drobinek.


106 Peachy Cocktail to taki trochę chochlczek! W opakowani wygląda na pomarańczę  ze złotymi drobinkami a na skórze czy oku na piękne różowe złoto z delikatną domieszką pomarańczy. Oj lubię takich dziwaków ;o) Jest bardzo drobno zmielony, nie wyczuwamy ziarenek. Będzie on idealny do makijaży ślubnych.


102 Golden Olive to przepiękny odcień oliwki, miedzi, złota i limonki. Jak tylko otworzyłam opakowanie z tym odcieniem, to od razu użyłam go przy najbliższej sesji jaką miałam. Jest bardzo oryginalny.


105 Astral Fantasy to turkus ze złotymi i delikatnie zielonymi drobinkami. Tylko tego odcienia nie użyłam w dzisiejszym makijażu. Jest piękny, ale jakoś nie w moim stylu. Ale na pewno będzie miał jeszcze swoje 5 minut :o) Miałki, bez wyczuwalnych drobinek.


101 Aurora to kolejny chochlik! W słoiczku wygląda na taki ciemno beżowy z zielonymi drobinkami, za to na skórze jest to neonowa zieleń z domieszką żółtego i chyba srebrnego czy błękitnego ;o) Przepięknie mieni się na powiece. Jest też bardzo miałki.


104 Reddish Iris to piękne bordo z różem i niebieskimi drobinkami. Taki trochę kameleon, benzynka ale dużo subtelniejszy. Pięknie prezentuje się przy ciemnym smokey. Jest bardzo miałki, bez wyczuwalnych drobinek.


No i czas na makijaż! :o) Na pierwszym oku na górnej powiece możecie podziwiać odcień 104 Reddish Iris a na dolnej 106 Peachy Cocktail. Sami możecie zobaczyć jak trójwymiarowe to są kolory!


Opakowania pigmentów są plastikowe. Wieczko jest czarne z białymi napisami, a dół przezroczysty, dzięki czemu od razu widzimy, po jaki kolor sięgamy. Dodatkowo każdy z pigmentów był zabezpieczony sztywną folią, więc kupując któryś łatwo możemy sprawdzić, czy ktoś nie włożył tam już paluchów.



Na drugim oku na górnej powiece wylądował numer 102 Golden Olive, a na dolną 101 Aurora. W wewnętrznym kąciku na obu oczach błyszczy 103 Kaleidoscope.


Pigmenty od KOBO Professional możecie dorwać oczywiście w Drogeriach Natura oraz na ich stronie internetowej ==>KLIK<==. Teraz są w mega promocji, bo tylko po 13,99 zamiast 19,99! :oD




I który makijaż bardziej Wam się podoba?
Lubicie pigmenty? A może wolicie tradycyjne cienie prasowane?





J.

W WAKACYJNYM KLIMACIE - recenzja kosmetyków Inglot by J.Lo

W WAKACYJNYM KLIMACIE - recenzja kosmetyków Inglot by J.Lo
Hej :o)
Czy Wy też tak macie, że z większością nowości jesteście do tyłu? Ja tak mam! I to z kosmetykami właśnie, gdzie powinnam świecić przykładem i mieć wszystko od razu! ;o) No ok, może nie wszystko i nie od razu, no ale bycie blogerką zobowiązuje :oD Ale wzięłam się w końcu za ten post, jest!



Oczywiście nie mogłam sobie odmówić zakupu kilku nowości marki Inglot, które powstały przy współpracy ze znaną wokalistką Jennifer Lopez. W kolekcji znajdziemy pigmenty, bronzery, rozświetlacze czy pomadki oraz puste palety. Ja skusiłam się na dwa pigmenty (no bo jakże by inaczej :oD) i bronzer i paletkę na niego. Zacznijmy od bronzera. Ostatnio dużo bardziej polubiłam się z bronzerami w cieplejszej niż chłodnej tonacji. Szczególnie teraz, kiedy skóry są muśnięte słońcem. Dlatego mój wybór padł na ciepły odcień matowego, a raczej bardziej satynowego, bronzera Boggie Down Bronze J213 Solei.


Od razu zakupiłam sobie opakowanie do bronzera, które prezentuje się genialnie. Jest czarne, okrągłe i matowe z błyszczącymi czarnymi paseczkami i złotymi napisami z imieniem i nazwiskiem wokalistki oraz nazwą firmy. Wkład z bronzerem idealnie w nim wygląda i mocno siedzi na swoim miejscu. Sam bronzer również prezentuję się stylowo z wytłoczonymi inicjałami J.Lo.



Sam bronzer nie jest typowo matowym kosmetykiem, jego wykończenie jest bardziej satynowe i bez drobinek. Mój odcień Boggie Down Bronze J213 Solei wpada w ciepłe a nie zimne tony. Nie jest też za pomarańczowy, natomiast nadaje skórze idealną opaleniznę. Przy bardzo jasnej cerze można z nim przesadzić, natomiast posiadaczki średnich i ciemniejszych karnacji nie będą miały z tym problemów. Natomiast plam sobie nim nie zrobimy, no chyba, że mamy do tego mega talent ;o) Ja jestem nim zachwycona! Podoba mi się kolor, wykończenie i to jak się nim pracuje!



***


A teraz czas na coś dla srok! Czyli pigmenty :o) W ofercie jest ich chyba 5 czy 6. Ja poprosiłam o te, które sprzedają się najmniej :oD A co, trza się wyróżniać! ;o) Mój wybór padł więc na odcień J403 Ethereal i J405 Celestial. Ogólnie to w opakowaniu nie zachwycił mnie żaden z pigmentów z tej kolekcji! Dlatego też poprosiłam o te mniej chodliwe odcienie. No ale to jak kosmetyk wygląda w opakowaniu niekoniecznie ma się do tego jak prezentuje się na oku.
Pierwszy z nich, czyli J403 Etheral to cudowny odcień miedzi ze złotymi drobinkami i domieszką różu. 


A drugi J405 Celestian ma fiołkowe podłoże i zawiera złote i srebrne drobinki. Same pigmenty na oczach robią magię! Ja nakładam je na bazę pod brokaty od Nyx'a i... tyle wystarczy! Naprawdę! Nałożone syntetycznym pędzlem robią na oczach mega błyszczącą taflę :oD  Zacieranie granic też przychodzi bardzo łatwo, ja to robię czystym paluchem i delikatnie rozcieram. Jestem w nich oficjalnie zakochana!


Opakowania pigmentów są klasyczne dla opakowań Inglota z tym, że przy kolekcji J.Lo zakrętka jest  matowa, a na górze błyszczą na złoto inicjały artystki. Pigmenty mają po 2g i starczą nam na naprawdę bardzo długo. 

No to czas na makijaż :o) Na górnej powiece możecie podziwiać J405 Celestian a na dolnej J403 Ethereal. Na policzkach oczywiście bronzer Boggie Down Bronze J213 Solei :o)




Czy Wy też tak uwielbiacie pigmenty?
A jak to jest u Was z bronzerami? Wolcie te w chłodniejszej czy cieplejszej tonacji?



J.

















Z ODROBINĄ SZALEŃSTWA - Recenzja cieni i tuszu do rzęs od Sensique

Z ODROBINĄ SZALEŃSTWA - Recenzja cieni i tuszu do rzęs od Sensique
Hej :o)
Jak wyglądają Wasze przygotowania do weekendu? U mnie oczywiście będzie artystycznie-pracowicie ale myślę, że jakąś rozrywkę czy relaks sobie zorganizuję :o) Pewnie co nie co będę pokazywać na moim InstaStory, więc jeżeli jeszcze mnie tam nie obserwujecie, to serdecznie zapraszam ==>KLIK<==



A dzisiaj chciałam Wam przybliżyć kolejne tanie cudeńka, a mianowicie pojedyncze cienie do powiek Top Color Eyeshadow oraz tusz do rzęs Long Lashes Mascara od firmy Sensique.
Posiadam cztery cienie z tej serii i właśnie je Wam dzisiaj przybliżę. Cienie zamknięte są w małych w małych, okrągłych, przezroczystych opakowaniach. Napisy i wstawki są srebrne. Opakowania są solidne i bardzo oszczędne w wyglądzie. Zamykanie jest na standardowe ''klik'' i jest na tle porządne, że aż czasami ciężko jest się dostać do środka.


Pierwszy z cieni to Rose Gold numer 225. Piękny, metaliczny odcień. Mój ulubieniec! Jest to takie różowe złoto, które będzie idealne do makijaży ślubnych!


Kolor Sapphire z numerem 222 to piękny granat błękitnymi drobinkami. Idealny do makijażu wieczorowego. Tutak musimy go wtłoczyć dwa razy żeby uzyskać głębie koloru, ale granaty już tak czasami mają.


223 Silver Reflection to srebro szary metalik. Powiem Wam szczerze, że unikam jak ognia, srebra trochę mniej, ale jednak. Natomiast taki odcień jest idealny, kiedy klientka upiera się przy srebrze i nałożymy go tylko na wewnętrzny kącik.


227 Sweet Love to kolor o który najczęściej pytałyście mnie na moim InstaStor. Ten odcień jest o wiele  subtelniejszy od poprzednika tj. 225 Rose Gold. Ale i w tym przypadku mamy do czynienia z różowym złotem, tylko subtelniejszym. Wygląda trochę jak pigment od Kobo Sea Shell, który znają chyba wszyscy.


A tak prezentują się wszystkie kolory. Od lewej: 222 Sapphire, 223 Silver Reflection, 225 Rose Gold, 227 Sweet Love.





No to do kompletu Tusz do rzęs Long Lashes Mascara w odcieniu Black. Opakowane jest ślicznie. Od dołu srebrne a im wyżej tym robi się bardziej różowe i pięknie się błyszczy (ok, przy robieniu zdjęć to nie było ułatwienie ;o)). Napisy są białe a na opakowaniu znajdziemy wszystkie niezbędne informacje.


Szczoteczka jest silikonowa i podwójna - z jednej strony włoski są króciutkie a z drugiej dłuższe. Tusz ma za zadanie wydłużać rzęsy i to robi bardzo dobrze. Szczoteczka ładnie rozdziela rzęsy, nie skleja ich, a tusz nie kruszy się nawet w te okropne upały.


Jak wicie ja tuszy praktycznie w ogóle nie używam, ale chętnie testuję nowości ;o) No i oczywiście przy jakimś wyjściu tusz na rzęsach ląduje ;o)  I jak już to robię to szukam szukam czegoś trwałego, co nie odbije się zaraz na mojej tłustej i opadającej powiece, ani nie skruszy kiedy to zacznę kichać jak szalona od pyłków. No i ten właśnie tusz spełnia wszystkie moje wygania.


A poniżej możecie zobaczyć makijaż wykonany opisanymi cieniami, tusz wylądował na dolnych rzęsach i po przyklejeniu sztucznych również na górnych. Na górnej powiece użyłam tego subtelnego różowego złota 227 Sweet Rose,  wewnętrznym kąciku i dolnej powiece 225 Rose Gold, a na środek dolnej powiece wylądował granat, czyli 222 Sapphire.

Cienie są naprawdę świetne! Są niezwykle masełkowate i aksamitne w dotyku. Oczywiście najlepiej nakładać je palcem albo syntetycznym czy zwilżonym pędzelkiem, ale w każdym z tych przypadków cienie nie osypują się jak to zwykle miejsce w tego typu cieniach. Tutaj nakładałam granat suchym, syntetycznym pędzelkiem i nic się nie osypało. Najbardziej bym chciała, żeby te cienie były zamknięte w jednej paletce, łatwiej byłoby mi ich używać, Ale to da się załatwić ;o)

I cienie i tusz dostaniecie w naprawdę fajnych cenach w Drogeriach Natura ==>KLIK<==

I oczko ;o)



A jak Wam się podobają te kosmetyki?
Macie jakieś swoje ulubione niedrogie perełki?



J.
JOANNA DOBOSZ
Make up
Copyright © 2016 Joanna Dobosz Make Up , Blogger